-------------------- ----------------------------------

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Dziennikarstwo to ciężki kawałek chleba,

ale nie wszyscy to rozumieją …

 

Jak to zwykle na wiosnę bywa, przy okazji urlopu w domu, wybrałam się w odwiedziny na Pogorię żeby zobaczyć jak do nowego sezonu przygotowały się kluby i ośrodki nad naszymi Pogoriami. Poza tym od czasu kiedy z Bezanem zakupiliśmy sobie rowery jesteśmy również mocno zainteresowani ścieżkami rowerowymi wokół jezior. Innymi słowy nasze zainteresownia rozszerzyły się na inne formy wypoczynku i teraz możemy w ciągu jednego dnia odjechać wszystkie Pogorie w kilka godzin mając przy tym nieograniczony praktycznie dostęp do wszystkich miejsc wypoczynku i rekreacji. Tak też zaplanowałam sobie moją środową wycieczkę nad Pogorie.

Najpierw odwiedziłam starą, dobrą Fregatę na Pogorii I i ucięłam sobie pogawędkę ze Skarbnikiem Klubu Zdzisławem Krasiczyńskim na temat jego łodzi typu Kaczorek. Potem miło spędziliśmy czas przy herbacie i ciastku z Markiem Stachurskim i Andrzejem Kolbergiem. Zawsze miło jest spotkać starych znajomych i pogadać o żaglówkach, rejsach i regatach.

Po wizycie we Fregacie postanowiłam przejechać trasę rowerową od Pogorii I do Pogorii II tzw. Bagry, i dalej przez Pogorię III do Pogorii IV. Rowerem trasę tę można bez pośpiechu pokonać w 1,5 godziny mając czas na podziwianie przyrody otaczającej nasze dąbrowskie pojezierze. Przejeżdżając koło Pogorii II zauważyłam wiele zmian. W latach 2000-2002 kiedy działaliśmy w KSW Fregata często jeździłam na rowerze w tych okolicach a za mną podążał mój wierny kompan i przyjaciel Hektorek. Jadąc wokół Pogorii II zauważyłam jednak że sitowie zarosło już całe brzegi i jest tak wysokie że nawet siedząc na rowerze mam problem dostrzec wodę. Co prawda nie mogę pochwalić się wzrostem ale kiedyś tych szuwarów było zdecydowanie mniej! Teraz już stanowiska wędkarzy trzeba wycinać bo inaczej nie mogliby oni tu królować. A tak! To właściwe określenie – królować! Tu na Bagrach, jeziorze całkowicie niedostępnym dla sportów wodnych i opisanym jako użytek ekologiczny jedynymi użytkownikami są wędkarze. Są to dość dziwni ludzie, lubiący odosobnienie i wiecznie narzekający na innych użytkowników akwenów wodnych. Odwieczna wojna jaka toczy się pomiędzy wędkarzami i resztą świata trwa nieprzerwanie od wieków i przybiera ciągle to nowe formy. Najbardziej popularnym argumentem wędkarzy przeciwko żeglarzom i innym wodniakom jest to że zanieczyszczają oni wodę i brzegi. Jak tu udowodnić swoją niewinność jeżeli wędkarze zrzeszeni w lokalnych kołach wędkarskich krzyczą i oczerniają wodniaków nie tylko nad wodą ale i w samorządach lokalnych. Nikt nie jest doskonały i wiadomo że zdarzają się poprawni i nie poprawni żeglarze. Jednak w dzisiejszych czasach wyposarzenie jachtów jest już tak zaawansowane że już nikt nie kopie dołków na brzegu tylko używa się toalet chemicznych a biwakowanie na dziko nie ma sensu gdyż przystanie wodne oferują wysoki standard usług. No ale to na nas, żeglarzy, ciągle spadają gromy i nie wiele można z tym zrobić bo my nie mamy tak rozbudowanej administracji jak wędkarze. Jednak tak to w życiu bywa że prawda zawsze wychodzi na jaw i tu właśnie na Pogorii II, użytku ekologicznym użytkowanym prawie całkowicie przez wędkarzy można zobaczyć kto ponosi odpowiedzialność za rozrzucone śmieci w lesie, na brzegu i wypalone miejsca po ogniskach.

Specyfika tego akwenu całkowicie wyklucza winę żeglarzy czy kajakarzy a zwłaszcza nieobecnych w okolicy motorowodniaków. Nie ma tu plaż i kąpiących się miłośników opalania. Jeżeli nie oni to kto? Kto ponosi odpowiedzialność za rozrzucone puszki po piwie, tacki grillowe, jednorazowe opakowania plastikowe? Odpowiedz jest jednoznaczna – wędkarze. Ci sami, którzy winą za brudne brzegi obarczają wszystkich dookoła, tu na terenie użytku ekologicznego mają czarno na białym odpowiedz na pytanie – kto śmieci!?! Wy sami! Może zamiast sprawdzać karty wędkarskie, mierzyć każdą złowioną prze kogoś rybę, marudzić na przepływające żaglówki, zajęlibyście się zorganizowaniem tu pojemników na śmieci i zdyscyplinowaniem swoich członków do sprzątania po sobie. W myśl starej, komunistycznej maksymie Żądasz czystości – zachowaj ją sam warto odwrócić się na chwilę przed opuszczeniem łowiska i zobaczyć co po sobie zostawiamy. A zostawiamy bardzo niechlubny widok.

Są i tacy, którzy przynajmniej się starają. Powieszone na drzewach worki znacznie łatwiej usunąć niż rozrzucone w trawie śmiecie. To jednak nie wystarczy. Jak widać miasto zadbało o to, aby było tu miejsce na śmiecie i wcale nie trzeba niepotrzebnych puszek targać do domu. Wystarczy je pozbierać i wrzucić do pojemnika. To wymaga jednak samodyscypliny i kultury. Zastanawiałam się też jak ci wędkarze, którzy biwakują czasem po kilka dni, rozwiązali problemy sanitarne? Jakoś nie wyobrażam sobie żeby mieli ze sobą toalety chemiczne? Ale to my, żeglarze byliśmy winni zanieczyszczania brzegów jezior. Coś chyba brak tu logiki i chyba czas uderzyć się w piersi Panowie wędkarze i przyznać się do winy. Miejmy nadzieję, że lokalne koło wędkarskie pomyśli o jakimś systemowym rozwiązaniu.

Mijając ten piękny akwen zatrzymałam się przy tablicy informacyjnej, aby dowiedzieć się coś więcej o florze i faunie tego jeziorka. Miasto zdało egzamin na plus 5 i zaopatrzyło trasy rowerowe w szereg tablic informacyjnych i drogowskazów, które ułatwiają jazdę po ścieżkach leśnych i wzbogacają naszą wiedzę na temat środowiska lokalnego. To niesamowite jak przez ostatnie 10 lat turystycznie rozwinęła się Dąbrowa Górnicza.

Trasy rowerowe wokół Pogorii są tak zróżnicowane, że każdy miłośnik rowerowych wycieczek znajdzie tu coś dla siebie. Terenowe trasy usiane są błotnymi kałużami, piaskowymi łachami, kamiennymi wybojami a do tego czasem ścieżka jest tak wąska, że chwilę nieuwagi można przypłacić wywrotką w krzaki i pokrzywy. Te ostatnie podobno bardzo zdrowe i pomagają na reumatyzm więc może nie warto narzekać. J Natomiast przy Pogorii III i IV trasa asfaltowa pozwala mniej ekstremalnym rowerzystom na podróż przy miłym powiewie bryzy znad jezior. Trasy są świetnie opisane i oznakowane. Rozstawione są toalety Toi Toi a lokalny small business oferuje usługi cateringowe. W takim nowoczesnym stylu można wypoczywać wiele godzin aktywnie i wedle uznania.

Przy Pogorii IV rozbudowują się osiedla domków jednorodzinnych o bardzo nowoczesnym wyposarzeniu i jak można zgadywać są to domy ludzi dbających o dobro środowiska nas otaczającego. Wiele z tych domów zaopatrzonych jest w baterie słoneczne a mieszkańcy mogą korzystać z odnawialnych, ekologicznych i tanich źródeł energii. Taki trend bardzo dobrze rokuje przyszłości naszego miasta i regionu i zasługuję na pochwałę i naśladowanie.

Nie wszyscy jednak zdają sobie sprawę z wagi i powagi konieczności dbania o zasoby naturalne regionu. Stojąc nad brzegiem z aparatem spoglądam w dół z nasypu i dostrzegam chłopaka buszującego w przybrzeżnych wodach z kuszą wodną.

Moją uwagę przykuwa też dym rozprzestrzeniający się niedaleko domostw. Postanowiłam to zbadać z bliska. Okazało się że to płonie nasyp kolejowy. Najprawdopodobniej ktoś podpalił trawę. Wypalone pogorzelisko napawa mnie smutkiem zwłaszcza w chwili gdy spod nadpalonej sosenki wylatuje piękny, złocisty bażant. Takie nasypy kolejowe są domem dla jaszczurek, myszy polnych, setek gatunków owadów i roślin stanowiących pożywienie dla większych zwierząt. Głupi ludzie bez wyobraźni podpalają trawę a płomienie pożerają wiele pożytecznych zwierząt. Całe szczęście że straż pożarna podjęła akcję bardzo szybko i pożar nie rozprzestrzenił się na pobliską łąkę bo mógłby zagrozić również położonym tu domostwom. Ach ta ludzka głupota i nieodpowiedzialność.

 

Mój pobyt nad Pogoriami trwał zaledwie kilka godzin a jak wiele udało mi się zaobserwować. Niestety taka już jest dola dziennikarza. Nie da się siedzieć w domu bo tematów do pisania jest dużo i tak samo jest wiele problemów i spraw o których pisać trzeba bo to poprzez informację ludzie dowiadują się o tych wydarzeniach i o problemach dla których trzeba znaleźć rozwiązanie. Nasza mama zawsze mówiła, że w domu to się nic nie wysiedzi. Wychowana w takim duch spędziłam ponad 2 godziny pedałując na rowerze ale opłaciło się. W czasie jednego wyjazdu udało mi się dokonać ciekawych obserwacji. I tak to już jest że jak się prowadzi stronę internetową, gazetę czy inny środek medialny za tematem trzeba się ruszyć. Nie wystarczy napisać – jak się coś u was dzieje to mi przyślijcie informację. Jak widać na Pogoriach dzieje się bardzo wiele i to nawet w środowy dzień. Problemów, które czekają na rozwiązanie, jest wiele. A szalupa wisi sobie na żurawiach i czeka na katastrofę. Tylko czy kiedy już się to wydarzy wystarczy czasu żeby ją zrzucić na wodę i szybko zareagować?

 

Z nad pogoriańskich brzegów pozdrawia wszystkich wodniaków i trochę mniej brudasów-wędkarzy,

Agnieszka Bramreja Mazur

 

Pokład samolotu linii Wizzair z Katowic do Londynu, 24.06.2011

 

 

stat4u